niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 6

Hope's POV


Obudziliśmy się koło 6 rano. Bolały mnie plecy, i w sumie zastanawiam się 'czemu' ? Och, no tak. Zacny tyłek pana Hemmingsa spoczywał na nich, kiedy ten oglądał Scooby Doo. Powiedział tylko:
-Och, witaj księżniczko. Nic nie poczułem, przysięgam.- zaśmiał się. Skoro już wie, że nie śpię, to chociaż raczył by ze mnie zejść. To przecież kurwa nic trudnego. Cicho westchnęłam.
-Słyszałem.- zachichotał, przez co, dostał w łeb poduszką. Na to obudziła się Sara, która leżała...na podłodze. Na podłodze, obok stóp Luke'a. I on nic z tym nie zrobił. Mamy tak kurwa dobrego przyjaciela. Zawsze nam pomoże, jest zajebisty.
Po skończeniu się kreskówki, chłopak powiedział, że ktoś cały czas do mnie dzwonił, więc w końcu odebrał i okazało się, że to jego mama. Och, no tak. Zawsze, jak coś się dzieje to pani Clare dzwoni do mnie. To jej nawyk troszczenia się o syna. Cóż, kurwa.
Powoli zgramoliłam się z łóżka i zaczęłam zbierać się do szkoły. Luke dostał ubranie mojego taty (koszulkę i koszulę), został w tych samych rurkach. Muszę przyznać, że Luke ubiera się naprawdę dobrze. Dzisiaj miał na sobie czarno-białe Nike, czarne rurki, które są luźne w kroku, czarną koszulkę, i niebieską koszulę w kratę, mojego taty. 'Pożyczył' żel do włosów i wyglądał zajebiście. Ja musiałam jeszcze chwilę popracować. Sara wzięła prysznic, a potem dostała moje niebieskie rurki i czarną koszulkę z napisem Dreams I love it, because I'm stuppid. Fajna, nie ? Dostałam od Luke'a.
Podkręciła jeszcze swoje włosy i nałożyła na rzęsy tusz. Superaśnie, teraz ja. Umyłam się, zakręciłam włosy i lekko się pomalowałam. Zapowiadało się dzisiaj dość ciepło, dlatego ubrałam getry Galaxy i czarny T-shirt z napisem I have crazy friends od Sary, na urodzinki dostałam. Do tego czarne Vansy i jest naprawdę dobrze. Wzięliśmy plecaki i wyszliśmy z domu. Bez śniadania, dlatego po drodze wstąpiliśmy do Starbucks'a i każde z nas wzięło kawę i pączka. Mniam. Tak udaliśmy się do szkoły, gdzie czekała na mnie niespodzianka...

Niall's POV

Mój plan czas zacząć.
Obudziłem się dość wcześnie, i cóż, czuję się okropnie, ale jeśli chcę to zrobić, to muszę się kurwa wysilić. Najpierw się umyłem, a swoją grzywkę postawiłem do góry na żelu. Już jest dobrze. Zawsze jest dobrze, Horan. Kiedy wysuszony wyszedłem z łazienki, z powrotem wszedłem do swojej sypialni, a następnie otworzyłem drzwi do szafy, która po części jest garderobą. Wyciągnąłem z niej niebieskie jeansy, białą koszulkę w poziome, czarne pasy i szarą zapinaną bluzę. Na nogi wciągnąłem białe Supry. Uśmiechnąłem się do lustra, bo cóż kurwa, wyglądałem zajebiście. I w tedy poczułem, że zachowuję się jak baba. Że staram się dla jednej dziewczyny, tak bardzo. Cóż kurwa, zajebiście.


Zabrałem jeszcze swój plecak i zszedłem na dół, do kuchni, gdzie czekała na mnie mama ze śniadaniem. Pewnie myślicie, że jeśli się tak zachowuję to znaczy, że do swojej mamy nie mam szacunku, co ? Otóż nie. Kocham swoją mamę najbardziej na świecie, mówię jej, że jest piękna i całuję ją w policzek, za każdym razem, gdy wychodzę. Zastępuję jej w pewnym stopniu tatę.
-Cześć mamo.- czule się uśmiechnąłem i pocałowałem ją w policzek.- Co dziś na śniadanie ?
-A ten jak zwykle o jednym...-zachichotała kobieta. Tak, zgadza się, uwielbiam jeść.- Dzisiaj są naleśniki. Na stole, w jadalni czekają na Ciebie. 
Poszedłem do jadalni. Na stole widniał talerz z 7 naleśnikami, zwiniętymi w ruronik. W powietrzu unosił się ich słodki zapach. Są z dżemem truskawkowym. Zajebiście, mamo. 
Po zjedzeniu posiłku i pożegnaniu się z mamą, wyszedłem z domu. Ponieważ miałem mało czasu, otworzyłem garaż i wpakowałem się do samochodu. W stacyjce były kluczyki, czyli mama z niego korzystała. To mój samochód, ale pozwalam mamie z niego korzystać, ponieważ ona nie ma swojego. Przekręciłem kluczyki i wyjechałem na podjazd, a następnie na ulicę. Do szkoły.
****
Pierwszy mamy w-f, dzisiaj z dziewczynami. Także spokojnie mogę pooglądać Hope w krótkich spodenkach i krótkim topie. Nie wiem, jak w tamtej szkole, w Californii, ale u nas, chłopcy ślinią się na jej widok. Nie wytrzymałem, musiałem do niej podejść. Wszyscy zajęci byli ćwiczeniami...
-Wyglądasz naprawdę dobrze, bardzo dobrze, Hope.- szepnąłem od tyłu do jej ucha.- Nie sądziłem, że tak na mnie działasz...- zamruczałem. Czułem, jak dziewczynie robi się słabo, jak na nią działam...
-Hope, skarbie, powróćmy do naszej wczorajszej rozmowy, co...Powiedz, czy ktoś już sprawił, że czułaś się tak dobrze...Czy ktoś się dotykał, księżniczko ?

Hope's POV

Cóż, kurwa mać.


------------
I jak, mam wenę, także jestem zadowolona z rozdziału, aniołki :*

2 komentarze: